February 2016
.mikrośmy.
.mikrośmy.
w absurdalnej skali kosmosu
tak absurdalnie nano my
drobiazgiem mikrośmy…
a między strukturami
osoczem, komórkami
kwasami de-en-a
byt tkwi
hiperastralny
w bezmiarze – alokalny
…ta wielkość w małości…
w takcie istnienia
wszech-poruszenia,
wskazania spełnienia
w księgach stworzenia
emocji spektrum w tysiącach twarzy
tu się ogrzeje, a tam się sparzy
…hmm, wielkość w małości…
ten okruch w ogromie,
w smucącej miałkości
siejącej – w mnogości –
małości w wielkości
co łupią i tępią
wstukują i tłoczą
tę mantrę niechcianą sączącą się z mocą
marne to marne to marne to tak…
plus niezrozumiały, cykliczny znak,
.na przykład.
dwudziesta druga dwadzieścia dwa
czy odliczanie gdzieś jakieś trwa?
ogólnie w względności
czasoprzestrzeni
drobina z cząstką splata się i pieni
porządku zmarszczki,
a my postawieni
w trudzie podjęcia
metapojęcia:
absurdalności skali stworzenia,
sensu istnienia,
wystarczalności opiekuńczości
oraz pełności
przesłania miłości
write comment >>
.ding ding.
.ding ding.
no i po
pięcio tej dniowatości
cyklicznej powszedniości
raz poraz i raz jeszcze
trzymały w ryzach kleszcze
– ponwtośroczwapią –
…tygodnie człapią…
aż dziś
ding dong!
i jużeśmy są,
a tu:
błyskotki już błyszczą
dziewczęta już piszczą
mimo że chłopaki
to wieczne szczeniaki,
pomiędzy półkulami
bonobo i scalaki
a dzieci śpią
w tle ekscytacji krzyki
– pożywka dla polityki –
wdech, już – sportowy tors
– dla mas of kors –
a, właśnie – sport:
na spotkań arenie
śmiech, gwar i ucieszenie
dopingu pobudzenie
tam błysk, tu uderzenie,
i w ringu naraz wybór taki,
ni śmaki – ni owaki:
odchylisz się – ucieknie
przychylisz – ciut zbyt klepnie
no i… nie wiadomo co
w paraliżu tym – dylematów sto
ding ding! k.o.!
– buuuu –
lecz już niczym kamforę
pod nos podtyka los,
kolejne
różnorakie
coś:
odkrycia nieodkryte
pokusy nieużyte
wątki nieporuszane
lukry niepolizane
no możliwości tyle
w tle grille bądź kadryle
i smak chłodnego wina
– ‘tam, budżet się nie spina… –
choć po poprzednim razie
wciąż w mózgu kręci się,
mrug R po prawej stronie
w powtórkę kolorową śle
i nie ma że nie
write comment >>
.zachęcam - Jerome K. Jerome - trzej panowie na rowerach. | .i encourage - Jerome K. Jerome - the three men on the bummel.
wydany oryginalnie 116 lat temu sequel brawurowej pozycji opisywanej tutaj. trzech przyjaciół wybiera się na wspólny wypad po niemczech (wszelakimi środkami lokomocji) i epizodycznie pradze. przezabawny kontekst zderzenia kultury germańskiej i (chyba nam bliższej) anglosaskiej – aktualne i śmieszne do dziś. poniżej po kliknięciu na trójkącik – nagranie (i mój publiczny debiut w jako lektora) – fragment jednego z rozdziałów – refleksja autora o niemcach – przed ponad wiekiem. coś się zmieniło w mentalności do 2016?
czytam fragment rozdziału, rzecz o niemcach:
sequel of amazing book described here, initially edited 116 years ago. three friends are having fun with common expedition on germany (by all types of locomotion) and episodically – on prague. very funny context of two cultures impact – german and anglo-saxon – this is still actual.