.femina saga.
.femina saga.
w przepierwszym zakwicie
wolności zachwycie,
w lekkich chmurach trwałam,
w pieleszach leżałam
– młodam, młoda byłam –
a w oczach mych migdalich
przymkniętych – gdzieś ku dali,
gnieździłam słodkie sny…
utopię przyszłą tkałam
k’szczęściu hołdowałam
a którażby z nas nie?
dziś relikt ten wciąż żywy
choć wiem, że niemożliwy
i bez szans był – wciąż świta
ideał: dolce vita
konstrukcja niezniszczalna
mimo iż niez-iszczalna
projekcja jak ze snu
że pięknie i że razem
z merlotem bądź szirazem
jest ogień jest i czas
atencji niewzruszalny głaz…
i piękno, miłość jest,
Bóg, kasa, i jest seks
a życie trwa bez znoju,
większego niepokoju
słowem:
łąka
białe ubranka
śmiech
i macierzanka
i wszystko pięknie,
perfekt tak
że w myślach
alternatyw brak
zbiór pusty?
[wzdech]
dziś pielesz też mnie tuli
z funkcją kreacji dżuli
i nieco on odmienny:
nie jedwab – pędź bawełny
ciuch służy też inaczej
nie tiul – lecz barchan raczej
choć niezły i wygodny
(decyzją własną wsobny)
i w sumie… udane życie
com chciała – to dostałam
– też się napracowałam –
naprałam, nazmywałam
namiotłam, naścierałam
tak jak na przykład dziś
gdy zew znów pchnął mnie w bój
z entropią
kiedy ona
w mym domu
niewzruszona
gumową rękawicę
rzuciła prosto w twarz;
spuściłam więc przyłbicę
“jej znów – jak codzień – biada!”
niezłomny zgięłam kark
joanna – dla niej – d’arc
acz złość mnie w środku truje –
że dwoję się i troję –
a efekt się zeruje
neutral
neutrino
i rozpad
ponów! start!
i znikąd tu wdzięczności
za glanc na codzienności
za orkę i dążenie
k’ładności i schludności
[wzdech]
czasy i ekonomiczne
więc wszystko ma swą wartość
tak w drodze tej też jest
– przeklęci fenicjanie –
me szczęście rozpoznane –
w berbeciach wypłacane
och, trudna to waluta….
zaliczka – mikrus słodki,
od ssania i grzechotki –
co racja – jest radością,
i dumną powinnością…
w ujęciu generalnym…
mordęgą zaś – w lokalnym
fizjologia
mikrobologia
psychologia
spychologia
by rozum dziatwie wszczepić,
kręgosłup z zasad lepić,
uchronić od podziemia…
…a hen, po czasie premia…
-“głowa ramiona kolana palce
oczy uszy usta nos”
znów wspomnień mgnienia migot:
był ongiś taki czas
adekwatności -> dla mnie <-
takiego typu fraz
dziś już atrakcyjności
nie mają słowa te
startując z konfrontacją
w odmiennym kontekście
[wzdech]
no i on
…
[wzdech]
wybrałam – jak wybrałam
się nie zastanawiałam
– nad w sumie tym tematem-
był czas emocji nagłych
był i czas zabaw smagłych,
był śmiech, i ciepło, słowa
decyzja
no i ho!
gdzieś, jakoś tak to szło…
po latach?
tam leży… wieczór już…
w nosie ma ład, codzienny kurz,
w nadwadze gdzieś oscylujący,
łysawy, zbyt troszkę pijący…
i jego te skłonności
na kancie frywolności
jedno mu ciągle na myśli
ech, sabaryta – zbok,
i taki trochę smok
nie, w sumie wsparcie daje
przebłyski ma, przyznaję
parę mu wyszło rzeczy
coś stworzył, nikt nie przeczy
…suma summarum…
no i także to
że i pomimo co
i ja i on to my…
…no, my…
jest miłość – zasklepiona
zbrojona, utwardzona
w podziemnej kondygnacji
bez zbędnych afirmacji
choć nie na ekspozycji
toż nie na eks-pozycji
lecz… lecz…
nie patrząc na to jak
żarliwszych znaków – brak
bo
efektem powszedniości
pośledniość – w nas – wzniosłości
[wzdech]
kuć miłość kuć kuć kuć
dżing dżing, stuk stuk stuk
[wzdech]
i tak to w tym kieracie
chciałoby się czegoś raczej
takiego jakiegoś innego
w sumie to nie wiem czego
więc snuje się bez sensu
po głowie i bez racji
idiotyzm złudnej opcji:
> cud rekonfiguracji <
kimż byłby książę owy?
…rozważny i liryczny,
i męski, romantyczny,
pachnący, elegancki
i czuły i szarmancki
ze znawstwem gdzie i jak
niezłomnie wspierający,
altruizm wyznający,
z lubością do porządku
i z chęcią do obrządku,
przystojny, niepalący
ile, co trza pijący,
tyle, co trza wierzący,
na groszu się znający…
z rozumem – bez harvardu,
skłonności do hazardu
gibki, wysportowany,
tańczący, oczytany,
twardy, niepokonany
do tego silny jak tur
i nie plotący bzdur
spełniony zawodowo
i pro publico bono
a pro familia bono
tuli dzieci do snu –
bo szczęściem są dla niego
przed nimi – nic innego
z werwą do zadań
gdyż
krwawicę – wyż czy niż
dzielimy pół na pół
…
i w małym palcu siedzą
autopsja razem z wiedzą
murarka, hydraulika
poezja i fizyka
artysta
anarchista
myśliciel nietrywialny
kreator niebanalny
optymistyczny i empatyczny
orzeł technologiczny
z poczuciem humoru
z pułapem honoru
i dla mnie jeszcze coś?
co dzień zaskakiwanie
i w myślach mych czytanie
i bez słów żadnych, > żadnych <
tamtychże spełnianie
i wdzięczność, czułość
i… i…
budzi ognisty pąs!
i tylko ze mną w pląs!
obiekt ten zazdrości
w zwykłej codzienności
róże w garść mi wkłada
pchnie czekolada
dla niego tylko ja
i mnie adoracja
[wzdech]
i żeby tak sam z siebie…
bo z tym – się trza naorać
siłą go przeciorać…
…ech…
ta burza w moim ego
nie – nie żal niczego
nie o to wszak mi chodzi
nie żal pragnieniem wodzi
zamykam mądre oczy
baczę, jako się toczy…
no, nie jest źle póki co –
figura, ładne lico
‘scze piękno i uroda
wciąż słyszę: “całkiem młoda”
mam w oku iskry, błysk
też doświadczenia zysk
uśmiech rozzbrajający
i nie zniechęcający…
podobam się, a jakże
serc biło ku mnie także
nie jedno i nie dwa…
i jeszcze czasem, tak
od innych spada znak
żar widzę, patrzą jak…
…na wznak by, niedwuznak…
no, ale co….
[wzdech]
…no co…
[wzdech]
leniwie myśl się błąka
po stepach, gdzieś po łąkach
w nielandiach rozmyślaniu
za oknem wiatru graniu…
rwie duszę w coś innego
niedookreślonego…
[wzdech]